Mur szkolny przekroczycie,
wszystkich obaw się pozbycie.
Jaki dom ma wam zastąpić rodzinę
tego fragmentu się nie ominie.
U Gryffindora...
I właśnie w tym momencie nieprzespana podróż daje się we znaki, i nie pozwala słuchać mi dalej Tiary. Stół stał się wyjątkowo miękki i wygodny. Nie zwracając uwagę na szepty Jamesa pod moim adresem odpływam w krainę Morfeusza.
Z krótkiej drzemki budzi brzdęk sztućców i szturchania Roxanne. Jak słowo daje. Uwielbiam Freda, jest moim najlepszym przyjacielem, ale jego siostry już nie trawie. Czy oni są spokrewnieni? Są zupełnie różni. Tak jak np. James i Albus. Albusa też nie lubię, bo jest zawsze tak wszystkiego wystraszony. Co z tego, że trafił do Slytherinu? Powinien się cieszyć, bo Tiara przydziela nas tam, gdzie pasujemy. A nie, płakać po nocach, że nie jest się w Gryffindorze. Choć tak na mój gust, już sie chyba ze swoim losem pogodził. Tak poza tym, nie wszyscy Weasley'owie są w Gryffindorze. Molly, Lucy i Rose są Krukonkami, a Hugo Puchonem. Podoba mi się ta różnorodność w tej rodzinie. Wszystkie siedmioro rodzeństwa było w Gryffie, a zaś ich dzieci już nie. Super, że nie jesteśmy tacy sami. Świat byłby okropnie nudny. Chyba się wprawiłam w pisaniu, bo gdy kreśliłam tych parę zdań, Dom nie zdążyła jeszcze zjeść. Umieram z głodu. Dokończę w dormitorium to moje "wylewanie myśli"
***
Ten Potter to kompletny kretyn! Jest nienormalny. Ale może od początku:
Siedziałam sobie w Pokoju Wspólnym z Fredem i Dom obmyślając kolejny kawał, którego ofiarą miał być Filch i wszyscy znajdujący się koło niego w promieniu 5 metrów. Fred dostał od taty kilka łajno bomb, chociaż to może być za mało, więc miałam iść do Hogsmeade po kilka. Rzuciłam na siebie zaklęcie kameleona i wyszłam przez dziurę w portrecie, kierując się w stronę wyjścia. Hogwart jest piękny, zwłaszcza nocą. Szkoda, że niektórzy nie mają okazji go zobaczyć. Jestem dumna z tego, że wybrałam właśnie taką, a nie inną drogę. Nie jestem takim typem, że cały czas wagaruje czy źle się uczy. Co prawda nieraz uciekałam z lekcji, ale to rzadko i zazwyczaj tylko z historii magii. Rozmyślałam tak sobie idąc w stronę pomnika jednookiej wiedźmy. Pierwszy raz uciekłam do Hogsmeade już w pierwszej klasie. Pożyczyłam od Jamesa mapę i uważając na każdego nauczyciela idącego w moją stronę poszłam sobie na spacer, w świetle księżyca. O trzeciej w nocy. Nikt mnie nie przyłapał na nocnych schadzkach, jak dotąd. Tym razem jednak czuje, że ktoś depcze mi po pietach. Powoli unoszę nad sobą moją jaworową różdżkę, i odwracam się. Za mną skrada się nie kto inny jak nasz ukochany Potter.
-Czego chcesz, James? -Zapytałam trochę za ostro.
-Przejść się, Meadowes, przejść się. - powiedział trochę tajemniczym tonem. Widać było, że jest nieźle wystawiony.
- Przejść się do dormitorium, prawda?
- Nie. Przejść się z tobą do Hogsmeade po te gówniane łajnobomby! - wykrzyczał wkurzony. Wiedziałam, że dzisiaj się już z nim nie dogadam, więc się zgodziłam i przeszliśmy do Miodowego Królestwa. W korytarzu jest ogromnie ciemno, więc nie mógł zobaczyć mojej ślicznie zarumienionej twarzy. Nie mam pojęcia dlaczego puściłam buraka, przecież nie raz chodziłam z nim sam na sam, i nie raz opiekowałam się nim, gdy przesadził z ognistą. Sam James nie raz zostawał ze mną, gdy miałam potrzebę na coś mocniejszego. Teraz jednak czuje się jakoś... inaczej.
-Hej, Tris!
-Mhm.
-Wiem, że już o to pytałem i to nie raz, ale czy jesteś spokrewniona z Dorcas Meadowes?
-Och, Potter, zainwestuj w notatnik. Powtórzę to po raz milionowy, i już więcej do tego powracać nie będę. To ciocia mojego taty. Dorcas miała przyrodniego brata, mojego dziadka, on miał syna, czysto krwistego Puchona, który ożenił się z Krukonką półkrwi. Jestem półkrwi. Zrozumiałeś?
-Ja też jestem półkrwi. - Za dużo tej ogniste, James, za dużo.
-Wiem, wiem. - Miałam powiedzieć coś typu 'Kochany', ale to mogłoby byc dwuznaczne.
-Ja też coś wiem, Beatrice - dodał po chwili.
Miałam się zapytać 'co takiego' ale skurczybyk mnie wyprzedził .
-Jest taka dziewczyna, chodzi do Hogwartu. - mówił tak, jakby był trzeźwy, i mogłabym powiedzieć że był, ale ledwo stawiał kroki. - Znam ją od prawie siedmiu lat. Ma piękne blond włosy. Ogólnie jest ładna. I mądra. I jest moją przyjaciółką, szkoda.
-James... - wyszeptałam, bo wiem do czego to zmierza.
-Meadowes, chciałbym Ci tylko powiedzieć, i to na serio, że jakby cie, no kocham cie do cholery jasnej! wystarczy?
Przez chwile, nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę. To prawda, od dawna wiedziałam, że coś tam do mnie ma, przyznam się, że ja też coś tam myślałam o nim inaczej, ale nigdy nie powiedział tak tego... szczerze. Nie to stanowczo za szybko. Chciałam najpierw w moim dzienniku jakoś go dokładniej opisać, naszą przyjaźń i w ogóle, a on od pierwszego dnia pisania zepsuł mi cały wątek. Pieprzony, kretyn!
Po chwili nawet myśleć mi nie dał, bo wpił się w moje usta. Osunęłam się na zimną, brudną ścianę, a on nadal całował. Smakował alkoholem, lecz nie czułam tego za bardzo. Chyba to nie ma dla mnie znaczenia. Oddałam pocałunek z równie wielką namiętnością. Nie obchodziło mnie, że mogłabym zniszczyć naszą przyjaźń, obchodził mnie tylko on. Po dłuższej chwili... ca... no... po dłuższej chwili się ode mnie odkleił i powiedział tylko jedno słowo, które niszczy wiele.
-Zapomnij.
Owszem, zapomnę i się o to nie martw ty dupku, debilu, kretynie, palancie, świnio, najpierw mówisz coś, czego na próżno się nie mówi, a potem zostawiasz. Poszedł w stronę Hogsmeade. Pewnie się doprawić. Nie będę płakała. Zapalam moją różdżkę i ruszam w strunę zamku. Oj, Potter, nagrabiłeś sobie.
I tak oto od dzisiaj Pottera nazywam dupkiem, i czym tam jeszcze i będę spała jakieś trzy godziny. Super. Witaj, Hogwarcie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i rozdział pierwszy już zawitał na blogu. Moim zdaniem niezbyt udana ale nie mnie to oceniać. CZYTASZ=KOMENTUJESZ
~Jimies Meadowes
***
Ten Potter to kompletny kretyn! Jest nienormalny. Ale może od początku:
Siedziałam sobie w Pokoju Wspólnym z Fredem i Dom obmyślając kolejny kawał, którego ofiarą miał być Filch i wszyscy znajdujący się koło niego w promieniu 5 metrów. Fred dostał od taty kilka łajno bomb, chociaż to może być za mało, więc miałam iść do Hogsmeade po kilka. Rzuciłam na siebie zaklęcie kameleona i wyszłam przez dziurę w portrecie, kierując się w stronę wyjścia. Hogwart jest piękny, zwłaszcza nocą. Szkoda, że niektórzy nie mają okazji go zobaczyć. Jestem dumna z tego, że wybrałam właśnie taką, a nie inną drogę. Nie jestem takim typem, że cały czas wagaruje czy źle się uczy. Co prawda nieraz uciekałam z lekcji, ale to rzadko i zazwyczaj tylko z historii magii. Rozmyślałam tak sobie idąc w stronę pomnika jednookiej wiedźmy. Pierwszy raz uciekłam do Hogsmeade już w pierwszej klasie. Pożyczyłam od Jamesa mapę i uważając na każdego nauczyciela idącego w moją stronę poszłam sobie na spacer, w świetle księżyca. O trzeciej w nocy. Nikt mnie nie przyłapał na nocnych schadzkach, jak dotąd. Tym razem jednak czuje, że ktoś depcze mi po pietach. Powoli unoszę nad sobą moją jaworową różdżkę, i odwracam się. Za mną skrada się nie kto inny jak nasz ukochany Potter.
-Czego chcesz, James? -Zapytałam trochę za ostro.
-Przejść się, Meadowes, przejść się. - powiedział trochę tajemniczym tonem. Widać było, że jest nieźle wystawiony.
- Przejść się do dormitorium, prawda?
- Nie. Przejść się z tobą do Hogsmeade po te gówniane łajnobomby! - wykrzyczał wkurzony. Wiedziałam, że dzisiaj się już z nim nie dogadam, więc się zgodziłam i przeszliśmy do Miodowego Królestwa. W korytarzu jest ogromnie ciemno, więc nie mógł zobaczyć mojej ślicznie zarumienionej twarzy. Nie mam pojęcia dlaczego puściłam buraka, przecież nie raz chodziłam z nim sam na sam, i nie raz opiekowałam się nim, gdy przesadził z ognistą. Sam James nie raz zostawał ze mną, gdy miałam potrzebę na coś mocniejszego. Teraz jednak czuje się jakoś... inaczej.
-Hej, Tris!
-Mhm.
-Wiem, że już o to pytałem i to nie raz, ale czy jesteś spokrewniona z Dorcas Meadowes?
-Och, Potter, zainwestuj w notatnik. Powtórzę to po raz milionowy, i już więcej do tego powracać nie będę. To ciocia mojego taty. Dorcas miała przyrodniego brata, mojego dziadka, on miał syna, czysto krwistego Puchona, który ożenił się z Krukonką półkrwi. Jestem półkrwi. Zrozumiałeś?
-Ja też jestem półkrwi. - Za dużo tej ogniste, James, za dużo.
-Wiem, wiem. - Miałam powiedzieć coś typu 'Kochany', ale to mogłoby byc dwuznaczne.
-Ja też coś wiem, Beatrice - dodał po chwili.
Miałam się zapytać 'co takiego' ale skurczybyk mnie wyprzedził .
-Jest taka dziewczyna, chodzi do Hogwartu. - mówił tak, jakby był trzeźwy, i mogłabym powiedzieć że był, ale ledwo stawiał kroki. - Znam ją od prawie siedmiu lat. Ma piękne blond włosy. Ogólnie jest ładna. I mądra. I jest moją przyjaciółką, szkoda.
-James... - wyszeptałam, bo wiem do czego to zmierza.
-Meadowes, chciałbym Ci tylko powiedzieć, i to na serio, że jakby cie, no kocham cie do cholery jasnej! wystarczy?
Przez chwile, nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę. To prawda, od dawna wiedziałam, że coś tam do mnie ma, przyznam się, że ja też coś tam myślałam o nim inaczej, ale nigdy nie powiedział tak tego... szczerze. Nie to stanowczo za szybko. Chciałam najpierw w moim dzienniku jakoś go dokładniej opisać, naszą przyjaźń i w ogóle, a on od pierwszego dnia pisania zepsuł mi cały wątek. Pieprzony, kretyn!
Po chwili nawet myśleć mi nie dał, bo wpił się w moje usta. Osunęłam się na zimną, brudną ścianę, a on nadal całował. Smakował alkoholem, lecz nie czułam tego za bardzo. Chyba to nie ma dla mnie znaczenia. Oddałam pocałunek z równie wielką namiętnością. Nie obchodziło mnie, że mogłabym zniszczyć naszą przyjaźń, obchodził mnie tylko on. Po dłuższej chwili... ca... no... po dłuższej chwili się ode mnie odkleił i powiedział tylko jedno słowo, które niszczy wiele.
-Zapomnij.
Owszem, zapomnę i się o to nie martw ty dupku, debilu, kretynie, palancie, świnio, najpierw mówisz coś, czego na próżno się nie mówi, a potem zostawiasz. Poszedł w stronę Hogsmeade. Pewnie się doprawić. Nie będę płakała. Zapalam moją różdżkę i ruszam w strunę zamku. Oj, Potter, nagrabiłeś sobie.
I tak oto od dzisiaj Pottera nazywam dupkiem, i czym tam jeszcze i będę spała jakieś trzy godziny. Super. Witaj, Hogwarcie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i rozdział pierwszy już zawitał na blogu. Moim zdaniem niezbyt udana ale nie mnie to oceniać. CZYTASZ=KOMENTUJESZ
~Jimies Meadowes
Moje miejsce!
OdpowiedzUsuńWitam!
UsuńWiem, że jest to dopiero pierwszy rozdział, ale ta historia bardzo mi się podoba. Beatrice, powiadasz? Nie wiem czemu, lecz jej imię kojarzy mi się z Tris z Niezgodnej. Na niej się wzorowałaś? James lata za Meadowes od tylu lat... To trochę, jak połączenie James'a z odrobiną Syriusza. Tak samo nieprzewidywalny, czasami głupi, ale jednak ma to coś za, co go kocham (o Black'a chodzi). Zdziwił mnie moment w którym Potter przerwał pocałunek i powiedział jej, żeby zapomniała. To było nie w stylu tej dwójki sławnych Huncwotów. Było to wyjątkowo dziwne. Spodziewałam się, że powie to główna bohaterka, lecz byłam w błędzie. Ogólnie rzecz biorąc nie wyłapałam żadnych błędów ortograficznych, a co do interpunkcyjnych... Raczej się nie wypowiem, bo sama jestem beznadziejna z interpunkcji.
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Dziękuję za ogromną motywacje. To z Jamesem, to chciałam pokazać, że ma coś jednak z ojca. Jeśli chodzi o interpunkcje to... też nie za bardzo sobie radzę. Jeśli chodzi o imię, to tak z Niezgodnej to zaczerpnęłam. Po prostu bardzo mi się to imię spodobało i musiałam je wykrzystać. Dzęki wielkie.
Usuń